Cape Maclear, Mzuzu, Kyela i Dar es Salaam – Wzory i upadki afrykańskich podróży
Czułem się, jakbym był na naprawie, opuściliśmy Cape Maclear około 5:30. Wsiadliśmy do grzbietu pełnego pickupu na wyboistą 1,5 godziny jazdy do Monkey Bay. Z Monkey Bay wsiadliśmy do dużego autobusu do Salimy.
Jazda trwała około 4 godzin i chociaż miałem całkiem niezłe miejsce z tylko kilkoma osobami zatłoczonymi w przejściu, Dariece siedziała z przodu, gdzie dosłownie miała kobietę siedzącą na kolanach z braku miejsca! Kiedy ludzie wsiedli do autobusu, położyli jej bagaż na kolanach, aby dostać się dalej, a następnie zaczęli przekazywać jej swoje dzieci, aby przekazały im właściwego rodzica lub opiekuna w pobliżu autobusu. Była także odpowiedzialna za pakowanie bagażu z przodu autobusu.
Nie trzeba dodawać, że jej podróż była mniej wygodna niż moja. Kiedy przyjechaliśmy do Salimy, musieliśmy czekać godzinę, grzecznie rozdając „nie podziękowania” dziesiątkom sprzedających czegokolwiek od Samosas po zszywki. W końcu przybył autobus i chociaż pobiegliśmy na przód powstałego tłumu, kiedy wsiedliśmy do autobusu, wiedzieliśmy, że wciąż nie ma miejsca.
Nagle czuliśmy się źle przez wszystkie czasy przeklinania ludzi wcisłych w przejściu podczas innych przejażdżek autobusem, ponieważ teraz bmieni i upadając na ludzi. Autobus był pełny Maxa. I nie było nigdzie położyć się lub usiąść, tylko stojące miejsce na pochylenie się i poci się. Autobus był wyjątkowo gorący i skończyliśmy na około 3 z 6 godzin podróży.
Zanim usiedliśmy na nogach, obolały się, a nasze ramiona spały od trzymania się nad głową.
dżem zapakowany z tyłu pick-up z Cape Maclear do Monkey Bay
Kiedy w końcu trochę się odrzuciliśmy, zaczęliśmy rozmawiać z lokalnym dziennikarzem o imieniu Benson. Natychmiast na początku rozmowy z lokalnym, który mówi dobrze po angielsku, alarmy odchodzą, że będzie o coś prosić. Niestety, doświadczenie nauczyło nas, że jeśli mówią dobrze po angielsku w Afryce i rozpoczynają rozmowę, zwykle są przewodnikami wycieczkowymi, właścicielami sklepów lub poszukiwaczami darowizn.
To niefortunne, że stworzyliśmy ten cyniczny pogląd, ponieważ nasz nowy przyjaciel Benson [okazał się] bardzo prawdziwym facetem, a nasze początkowe wahanie było niepotrzebne i prawdopodobnie nieco obraźliwe. Po rozmowie z Bensonem o wszystkim, od życia w Malawi po Boga kontra ewolucję, zaprosił nas do spotkania z nim i swojej dziewczyny na obiad. Ponownie instynkt naszego podróżnika dał nam mieszane sygnały i może daliśmy niepewnie. Po rozmowie o wiele więcej podjęliśmy decyzję o spotkaniu w indyjskiej restauracji w Mzuzu na obiad.
Dariece i ja zameldowaliśmy się w naszym hotelu i skierowaliśmy się prosto do restauracji. Benson i jego dziewczyna pojawili się wkrótce potem i siedzieliśmy i zjedliśmy pyszne jedzenie, rozmawiając o wiele więcej o naszym różnym życiu po przeciwnych stronach świata. Kiedy skończyliśmy obiad, pojawił się rachunek i Benson nalegał na zapłatę.
Posiłek był nawet o wiele więcej niż Dariece i zwykle wydawałem, więc nalegałem, abyśmy zapłacili. Benson nie żartował, został wymyślony, aby zapłacić rachunek opisujący, że nas zaprosił, więc był na nim. Ten podstawowy akt hojności miał głęboki wpływ na nasze postrzeganie narodu Malawi.
Przez 3 tygodnie w Malawi byliśmy dotknięci pieniędzmi przez miejscową ludność, od wioski dla dorosłych kobiet. W innych krajach afrykańskich prawie nie obserwowano nas, ale w Malawi niestety często czuliśmy się jak chodzenie znakom dolara, których obecność została zaakceptowana jedynie przez możliwość organizacji charytatywnej. Benson przypomniał nam o życzliwości, jaką Afrykański może pokazać swoim gościom, a jeśli ludzie nie zostaną zmuszeni przez przemysł wakacji, traktują ich z najwyższym szacunkiem.
Zaczęliśmy być zniechęceni przez społeczną barykadę gospodarczą, którą odczuwaliśmy między nami a miejscową ludnością. Zbyt rzadko w Malawi poznaliśmy lokalną osobę, która postrzegała nas jako honorowego gościa, a nie potencjalnego klienta. Akt dobroci Bensona był jednym z najbardziej hojnych, jakich doświadczyliśmy.
Czy kiedykolwiek spotkałem turystów w autobusie w Kanadzie i zaprosiłem ich na obiad, a następnie objąłem rachunek równoważny lokalnego dochodu do około 200 USD? Nie. Po prostu prawdopodobnie nie zdarzyłoby się to w zachodnim kraju. To nie tylko pokrycie rachunku, a prawdziwa przyjaźń, którą pomógł nam nawiązać w tak małym czasie, była o wiele bardziej cenna. Spójność społeczna i wspólna mentalność, którą znajdujesz w tych krajach rozwijających się, są czymś, co dawno przegraliśmy na Zachodzie i dziękuję Bensonowi i ludziom, których spotkaliśmy jak on, za pokazanie nam, jak musi być świat.
Normalna chata malawijska w drodze do Mzuzu
Następnego ranka Benson nas widział i wymieniliśmy e -maile i numery telefonów przed rozstaniem. Próbowaliśmy zmienić pieniądze na zakazKS w mieście, ale wymiana walut w Malawi jest bałaganem (wraz z brakiem benzyny, materiałów eksploatacyjnych, artykułów medycznych itp.), Więc musieliśmy spróbować szczęścia na granicy.
Złapaliśmy Mini-Bus z Mzuzu w kierunku granicy. Jazda ciągnęła się o kilka godzin dłużej, niż była przeznaczona, zanim autobus się rozpowszechnił i rozpadł się z boku autostrady, a nie 20 km od miejsca docelowego. Dariece i ja wysiedliśmy z autobusu, zrobiliśmy kanapki z masłem orzechowym, a następnie na szczęście wjechaliśmy do miasta z krewnym jednego z pasażerów.
Dotarliśmy do miasta, zanim jego samochód zabrakło gazu i zatrzymał się na zatrzymanie, na szczęście około 500 m od dworzec autobusowy. Poszliśmy na stację i mieliśmy transfer gotowy do udania się na granicę. Znowu próbowałem zmienić pieniądze, tym razem na czarnym rynku. Zdenerwowany stawką (utratę 25%) ponownie podjąłem decyzję, aby spróbować szczęścia na granicy. Samochód zabrał nas na granicę, gdzie byliśmy mobbowani przez opiekunów i przewodników wycieczek.
Po uniknięciu nękania przeszliśmy około 700 metrów przez imigrację i do Tanzanii. W tym czasie słońce spadło i byliśmy wyczerpani. Zameldowaliśmy się podczas imigracji, a następnie popełniliśmy poważny błąd, pomijając Biuro Exchange i zmieniając pieniądze (za nieco lepszą stawkę) z jednym z czarnych marketingów na granicy.
Bez problemów zmieniliśmy pieniądze na czarny rynek, ale gorączkowa atmosfera zmieszana z naszym wyczerpaniem była katalizatorem drobnej katastrofy, która miała miejsce następne. Zostaliśmy taktycznie otoczeni kilkanaście osób, które chowają się w nas za różne usługi. Autobusy, taksówki, motocykle, zmiana pieniędzy i wiele więcej. W zamieszaniu głupio próbowaliśmy transakcji.
Trzymałem pieniądze w kieszeni, podczas gdy oszust wyrzucił jego walutę z przodu lub o oczach. Zrobiliśmy obliczenia w kalkulatorze telefonu i wszystko było dobre. Następnie zamieniliśmy stosy pieniędzy, podczas gdy on liczył pieniądze, które mu podałem. Potem wykrzyknął, że nie zapłaciłem mu wystarczająco, ponieważ powiedział, że giełda to 7,5, a nie 8. Powiedziałem „nie, to nie to, co powiedziałeś, cofnąłem moje pieniądze i oddałem mu.
Myśląc, że uniknąłem dewiarza, włożyłem pieniądze do kieszeni i odszedłem sfrustrowany. Kiedy dotarliśmy do biura i opowiedzieliśmy o pieniądzach, szybko wiedziałem, że zostałem oszukany. Podczas gdy trzymał mój stos notatek, w masowym zamieszaniu, złożył ćwierć rachunków w dłoni, a kiedy odzyskałem od niego pieniądze, dostałem tylko pozostałe 75% gotówki, gdy zamieszkał w kieszeni resztę.
Straciliśmy dla niego około 40 USD, co nie brzmi zbyt wiele, ale fakt, że byliśmy oszukani, był bardzo szalony. Lubimy myśleć, że jesteśmy „doświadczeni”, a zatem mniej podatni na takie sztuczki, ale nasili nas naszą głupotę.
Zanim przekroczyliśmy granicę, była czarna i próbowaliśmy znaleźć przejażdżkę do najbliższego miasta. Afryka nie jest miejscem, w którym można wędrować w nocy, więc niewielka panika zaczęła się pojawiać, gdy zasadziliśmy się przez bardzo agresywny tłum taksówkarzy, prywatnych kierowców i chłopców autobusowych.
Na szczęście miejscowy mężczyzna, którego poznaliśmy podczas jazdy taksówką, widział nasze straszne wejście do jego kraju, więc poczuł się zmuszony do pomocy. Doprowadził nas do jazdy, która zabrała nas do zakurzonego miasta tranzytowego Kyeli, gdzie zameldowaliśmy się do zaskakująco czystego pokoju hotelowego. Wyruszyliśmy, by znaleźć jedzenie i byliśmy rozczarowani, ale nie zaskoczeni niespotykanym kurczakiem (którego nie zjedliśmy) i stosu zimnej fasoli i ryżu.
To czasy w podróży, kiedy wracamy do naszego hotelu głodnego i wyczerpanego, zostaliśmy włożeni w autobusy, oszukane i krzycząc przez reklamowanie, że przypomina nam się, że to nie wszystkie plaże, piwa i grillowanie!
Chłopiec na poboczu drogi w drodze do Mbeya w Tanzanii
Następnego dnia udaliśmy się do innego zakurzonego miasta, Mbeya, gdzie podjęliśmy decyzję o zatrzymaniu się nocy i cofnięciu się po naszych gorączkowych doświadczeniach z podróży dzień wcześniej. Znowu nie mogliśmy znaleźć dobrego jedzenia i poszliśmy spać na brzuch pełnym ryżu i batoników czekoladowych.
Następnego dnia udaliśmy się do Dar es Salaam, stolicy Tanzanii, podczas 12 -godzinnej jazdy autobusem. W pełni spodziewaliśmy się, że będziemy wpakowani kurczakami i bagażem, ale byliśmy przyjemnie zszokowani, gdy pojawił się autobus i wszyscy mieli miejsce. To był także nowy autobus z klimatyzacją !! Zdumiewający.
Byliśmy tak przyzwyczajeni do bolesnego transportu przez Mozambik i Malawi, że zapomnieliśmy, że dni podróży mogą być wygodnym, niepokojącym doświadczeniem. Okazuje się, że w ten sposób autobusy są w Tanzanii, nie ma więcej stojącego w przejściu, niewiele więcej kurczaków, a na pokładzie nie było nawet żadnych dzieci. Przyjechaliśmy w nocy do Dar es Salaam, wzięli naszą taksówkęHotel Safari Inn, w którym zameldowaliśmy się w naszym czystym pokoju i wreszcie znaleźliśmy szanowany posiłek po raz pierwszy od 3 dni przed pójściem spać.
Piękny kościół, Dar es Salaam, Tanzania
Spędziliśmy 3 dni w Dar es Salaam i znowu byliśmy zajęci naszymi „sprawami dla plecaków”, którego musieliśmy biec. Organizowanie safari, rezerwacji pokoi, rezerwacji autobusów, wysyłanie wiadomości e -mail, dbanie o roszczenie dotyczące ubezpieczenia podróży itp. Mieliśmy okazję odwiedzić lokalny targ rybny, który był jednym z najlepszych, jakie widzieliśmy, głównie dla samej wielkości Ryby na stołach i sposób, w jaki rybak sprzedał go na aukcji do stołu z pieniędzmi, rzucając klientów.
Rybacy na brzegach Dar es Salaam w Tanzanii
Ogromna głowa miecznika na targu rybnym, Dar es Salaam, Tanzania
Na stole, który był dosłownie większy ode mnie, był jeden odcięty miecznik. Nie wyobrażałem sobie, że zaczepiam się do tego, wędka na muchę! Wszystkie nasze pierwsze wrażenia z Tanzanii nie były tak dobre. Rzucanie się na granicy, nie mogąc znaleźć jedzenia i pozostanie w zakurzonych miastach, nie ma nic więcej niż osła i stacja benzynowa. Na szczęście Dar es Salaam był poważnym krokiem z południowego krańca kraju i wkrótce dowiedzieliśmy się, że reszta Tanzanii jest przystanią podróżnika z świetnymi widokami i mnóstwem do zrobienia.
Polub ten post? Przypiąć!
Oświadczenie: Goats On the Road jest asystentem Amazon, a także partnerem dla niektórych innych sprzedawców detalicznych. Wskazuje to, że zdobywamy prowizje, jeśli klikniesz linki na naszym blogu i kupujesz od tych sprzedawców.